Słów kilka o networkingu na konferencjach

Wpis Słów kilka o networkingu na konferencjach pochodzi z bloga Jacka Krajewskiego.

 

Scenariusz konferencji branżowych jest niemal praktycznie zawsze taki sam: rejestracja uczestników, rozpoczęcie, wystąpienia prelegentów, przerwy kawowe, lunch, kolejne wystąpienia i zakończenie. Ludzie przychodzą, trochę posłuchają i wracają do swoich domów, a następnego dnia idą do pracy. Było, minęło… Jedni czują się zainspirowani, natomiast inni są zawiedzeni, bo liczyli na coś więcej. Czasami jedyną wartością, którą wynoszą z takiego spotkania są… torby z tzw. insertami (choć większa część tego, co jest w środku i tak zazwyczaj ląduje w koszu).Ile to już razy słyszałem, że organizacja eventu pozostawiała wiele do życzenia, lunch był niesmaczny, a niektóre prelekcje nudnawe. Karawana idzie dalej, bo w kalendarzu czekają kolejne okazje, których nie możemy przegapić. I znowu mamy powtórkę z rozrywki.  Moim zdaniem jest jednak jedna rzecz, która może zrobić istotną różnicę w tym scenariuszu. To networking, który w naszym HR-owym świecie jest w dalszym ciągu niedoceniany.

Sztuka robienia uników

Przygotowując szkic tego wpisu, próbowałem sobie na spokojnie policzyć, w ilu wydarzeniach dedykowanych profesjonalistom HR miałem okazję brać udział. I przy tej okazji uświadomiłem sobie, że w marcu będę świętował moje 10 lat w tej branży (a przy okazji mój pierwszy rok w Lightness). W tym czasie uczestniczyłem w grubo ponad 100 konferencjach, seminariach oraz mniej formalnych spotkaniach. To z kolei przekłada się spokojnie na co najmniej kilkaset krótszych i dłuższych konwersacji. Przez te wszystkie lata obserwowałem (i tak, dalej to robię) czy i w jaki sposób uczestnicy rozmawiają ze sobą, kiedy jest ku temu okazja. Okazuje się jednak, że łatwiej jest znaleźć powód do uniknięcia rozmowy niż do jej rozpoczęcia, bo przecież:

  • Przyszłam/przyszedłem na konferencję po wiedzę i inspirację a nie po to by gadać z obcymi ludźmi,
  • Przerwy kawowe służą do wypicia kawy lub herbaty a lunchowe do zjedzenia lunchu. Ewentualnie w tym czasie odpisuję na Bardzo Ważne Maile albo wykonuję telefony do Bardzo Ważnych Osób,
  • Jestem introwertyczką/introwertykiem. Deal with it! (cytując klasyka),
  • No przecież rozmawiam z innymi (czytaj: jesteśmy naszym całym zespołem HR-owym, trzymamy się razem w jednym kółeczku),
  • Mam za małe doświadczenie, by rozmawiać z innymi, tam są przecież tacy wyjadacze,
  • Mam za duże doświadczenie/pracuję w takiej firmie, że to inni powinni do mnie przychodzić i zagaić rozmowę,
  • Nie mam pojęcia o czym mam gadać z innymi? Że niby o pogodzie?
  • Po co ten networking? Przecież to jedna wielka ściema i wyuczone sztuczki. To nie mój styl,
  • …….(wpisz jeszcze inny dodatkowy, ważny Twoim zdaniem powód).
Wielka Trójka

No dobrze, popisałem o najważniejszych blokadach (bazując mojej obserwacji uczestniczącej) ale Ci, którzy mnie już trochę znają, wiedzą, że zawsze staram się też wskazywać sposoby, które pomogą to przezwyciężyć. Choć od razu zaznaczam, że nie otrzymasz ode mnie dokładnej instrukcji jak w przypadku składania mebli w IKEA;-). Nie zmienia to jednak faktu, że na dobry początek w zupełności powinno wystarczyć do ruszenia z miejsca.

Po pierwsze: Zacznij myśleć o networkingu w kategorii Twoich SZANS: na dostęp do wiedzy, której nie znajdziesz w necie oraz  na budowanie relacji z ludźmi, którzy otworzą Cię na nowe sposoby myślenia i działania. Być może osoba, z którą porozmawiasz będzie Twoim mentorem? Albo na odwrót? Może będziecie razem współpracować w Twojej obecnej lub przyszłej firmie? Nigdy nie wiesz, co przyniesie los a świat (szczególnie ten HR-owy) jest stosunkowo mały wbrew pozorom. Ja tego wielokrotnie doświadczałem, choć oczywiście potrzebowałem trochę czasu, aby to zrozumieć. Teraz dzielę się tym wnioskiem z Tobą w nadziei, że im wcześniej zaczniesz to robić regularnie, tym lepiej dla Twojej marki osobistej i dalszej przyszłości zawodowej. Możesz być najlepszym specem od HR na świecie, ale co z tego, skoro inni nie mają pojęcia o Twoim istnieniu? Możesz mieć też świetny profil na LinkedIn i prowadzić tam komunikację, ale największa moc i tak tkwi w spotkaniach twarzą w twarz.

Po drugie: chcę żebyś wiedział/a, że networking to UMIEJĘTNOŚĆ, a nie coś, co dostajesz z automatu na start, kiedy przychodzisz na świat. To oznacza, że możesz się tego nauczyć, jeśli tylko chcesz. Kiedy coś Ciebie w tym zakresie blokuje, to nazwij konkretnie ten problem a następnie zastanów się, czego potrzebujesz żeby go przezwyciężyć. Bo gdy weźmiemy na tapetę kilka wymienionych przeze mnie, bardzo realnych obiekcji to okazuje się, że nie taki diabeł straszny jak go malują;-). Masz za małe doświadczenie? OK, ale pamiętaj że kiedyś wszyscy od czegoś zaczynali a Twoje świeże spojrzenie (np. korzystanie z nowych technologii w rekrutacji) może być niezwykle cenne dla wspomnianych wcześniej „wyjadaczy”. Boisz się odrzucenia? Dobrze, to naturalny lęk i ja też go czasami miewam. Ale tak na dobrą sprawę, co to może oznaczać i co takiego strasznego może się w związku z tym wydarzyć? Czy np. to, że ktoś odwróci się do Ciebie plecami, nie odpowie na Twój uśmiech albo na Ciebie warknie? Moim zdaniem jesteśmy mistrzami świata w dopowiadaniu sobie możliwych scenariuszy zamiast po prostu podejść i zapytać, czy możemy się przyłączyć do danego grona rozmówców. Ja jeszcze nigdy dotychczas nie spotkałem się z odmową, ale jeśli kiedyś to nastąpi – rozumiem to i idę dalej, bo nic na siłę. Nie wiesz o czym rozmawiać? Często błahe, zdawałoby się, sytuacje przychodzą z pomocą: na przykład pytanie o to, o której rozpoczyna się następna prelekcja, gdzie można się napić kawy, jak trafić do szatni…Ostatnio jedna z moich znajomych została zagadnięta przez jedną z pań z powodu żółtych spodni, które na sobie miała („fajne spodnie, gdzie Pani sobie je kupiła”?). Można? Można:).

No i po trzecie: przez te wszystkie lata nauczyłem się, że istotą networkingu jest przede wszystkim SŁUCHANIE drugiej osoby i zastanowienie się w pierwszej kolejności czy i jak jej mogę pomóc. A patrząc na to jeszcze szerzej: czy znam ludzi, z którymi mogę ją poznać, bo uważam, że warto by ze sobą porozmawiali? Zatem najpierw zastanawiam się, czy mogę komuś udzielić wsparcia a dopiero na drugim miejscu jest pytanie, w jakim stopniu relacja z daną osobą może być dla mnie wartościowa. Chodzi o rozmowę – po ludzku, bez spinania się i udawania kogoś, kim się w rzeczywistości nie jest. Tylko tyle i aż tyle. Resztę dopisze czas.

To z czym teraz planujesz wrócić z kolejnej konferencji?